Rzeźba autorstwa prof. Andrzeja Jocza, która znajduje się na dziedzińcu Instytutu Historii UŁ, należy do cyklu tzw. prac autonomicznych, w ramach którego artysta tworzy zgodnie z własną koncepcja filozofii twórczej formy – niezależne od natury. Korzysta jednak z proporcji, które wynikają z zależności wielkości i rozmiarów obiektów występujących w naturze. To sprawia, że rzeźby te choć niczego nie odwzorowują, to jednak są nam w pewien sposób bliskie i wydają się znajome. Poetyckie tytuły dopełniają tego poczucia „znajomości” z pracą. Jak tłumaczył profesor Andrzej Jocz w jednym z wywiadów: „Wszystkich autonomizmów stworzyłem dwadzieścia. Nie przypominają konkretnego wzoru z natury, nie mają odpowiednika w rzeczywistości i każdemu mogą się dowolnie kojarzyć”.
Nie ma zatem chyba sensu szukanie w naturze wyjaśnienia, co rzeźba przedstawia. Jednak na uwagę zasługuje zagadkowy napis na jednej z zaokrąglonych „bierek”: „NIGDY POD WIATR HISTORII…”. W kontekście tego, że praca jest usytuowana przed budynkiem Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego, napis budzi skojarzenie z „wiejącym wiatrem historii”. Bowiem historia, nauka wykładana w tym gmachu, to nie tylko dyscyplina badająca skomplikowane „procesy dziejowe”. To także dzieje ludzi z ich charakterami, słabościami i rozterkami. Sentencja ta witając każdego dnia młodych adeptów nauki, której patronuje bogini Klio, w pewien sposób wydaje się też żartobliwie nawiązywać do wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego zatytułowanego „Ballada o trzęsących się portkach”. Jest on zakończony sekwencją (notabene również zapisaną majuskułą):
GDY WIEJE WIATR HISTORII,
LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM
ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST
TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM.
Materiał: Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ